Produktywny człowiek robi to, produktywny osiąga tamto. Pracuje w korporacji, ewentualnie posiada własną firmę, wstaje o piątej rano. Gdzie tam o piątej! O wpół do piątej! Czyta 20 poradników dziennie. Układa długaśne listy zadań, które po kolei realizuje. Nie je, tylko spożywa posiłki. Nie chodzi spać, ale udaje się na spoczynek albo, jeszcze lepiej, ładuje akumulatory. Krótko mówiąc ma smutne życie. Nic zresztą w tym dziwnego skoro jest takim nudziarzem.
Ten karykaturalny obrazek powiela przerysowany do granic absurdu stereotyp, ale takie utarte, powszechne przekonania wiele mówią o kulturze, która je wytworzyła. Mam wrażenie, że produktywność odstrasza ludzi, ponieważ kojarzy się z nowoczesną odmianą purytanizmu. Pracuj, osiągaj, przygotowuj się do pracy, oceniaj, a potem znowu pracuj. Odpoczynek przestał być przyjemnością, a stał się ładowanie akumulatorów, bo tylko tak może być usprawiedliwiony. Czy Ty i ja jesteśmy maszynami, żeby się ładować? Wcale nie musi tak być. Produktywność ma pomóc prowadzić życie swoich marzeń.
Iluzja produktywności
W stereotypowym, nieco purytańskim ujęciu, produktywności towarzyszy masa akcesoriów: listy zadań, plany, smartfony, tablety, kolorowe zakreślacze, planery. Jednak same gadżety nie wystarczą. Potrzebne są jeszcze rytuały. Układanie listy zadań, ustalanie priorytetów, monitorowanie… Paradoksalnie, wszystko to ułatwia życie ludziom, którzy mogliby się bez tego obejść. Znam osoby dla których planery są tarczą przed podejmowaniem konkretnych decyzji i robieniem coś ze swoim życiem.
Sumienne układanie list może być świetnym sposobem na tkwienie w marazmie. Robię co mogę, planuję, odhaczam, a nic w moim życiu się nie zmienia. Widocznie tak musi być. Znam też ludzi, którzy bez tego całego sztafażu potrafią zmieniać swe nawyki, realizować marzenia i cieszyć się życiem. W większości twierdzą, że plany i listy zadań co nieco ułatwiają. Produktywność, czyli skuteczność w osiąganiu celów, umiejętność realizacji wielu zadań w ciągu dnia różni się od mechanicznego odbębniania wyuczonych umiejętności.
Co musi umieć człowiek produktywny?
Przede wszystkim musi wiedzieć czego chce, a przynajmniej czego nie chce. Bez tego układanie planów sprowadza się do sprawnego wykonywania bieżących zadań. Są ważne, ale bez pomysłu na życie nie mają większego sensu. Produktywność nie nada istnieniu sensu, to poczucie misji wyzwala produktywność. Gdy jasno określisz swój cel, wyszukasz drogi, które do niego prowadzą, sam zaczniesz zastanawiać się jak ułatwić sobie podróż.
Techniki zarządzania sobą w czasie i dobra organizacja przydają się tylko wtedy, gdy człowiek wie, po co zrywa się z łóżka. Niestety, wiele osób używa ich, by bez wyrzutów sumienia tkwić w miejscu. Jeśli jest im dobrze i chcą podtrzymać ten stan, postępują słusznie, ale nader często to tylko zasłona dymna dla pustki. Nie twierdzę, że po określeniu życiowej misji natychmiast odezwą się chóry anielskie.
Znalezienie celu, to tylko pierwszy krok. Potem trzeba zabrać się do roboty i urobić ręce po łokcie. Ludziom, które znają techniki produktywności jest zdecydowanie łatwiej, ale lepiej mieć konkretne efekty bez stosowania GTD niż stosując GTD popaść w stagnację.
Tyrania technik zwiększania produktywności
Wielu ludzi od technik zarządzania sobą w czasie odstrasza ich ilość i poziom skomplikowania. Wydaje się im, że aby mienić się człowiekiem produktywnym trzeba koniecznie stosować GTD, matrycę Eisenhowera, wyznaczać cele metodą Smart, mierzyć czas cyklami Pomodoro i układać 10 list w ciągu dnia. To niezupełnie tak. Nikt nie jest w stanie wdrażać wszystkich znanych technik podnoszenia osobistej efektywności i nawet nie powinien. Warto dać sobie czas na eksperymentowanie i prawo do błędów, a potem wybrać dostosowane do siebie rozwiązania.
Bycie dla siebie wymagającym
Produktywność utożsamiamy z osiąganiem celów, stawianiem sobie zadań i rozliczaniem się z tego, co się nie udało, czyhaniem na swoje potknięcia, wyrzucaniem sobie niedoskonałości. To ważne, ale można spróbować innego podejścia.
Początki nie są łatwe, więc warto być dla siebie miłym, łagodnym i pochwalić się za trud. Koleżanka – nauczycielka, urocza bałaganiara, opowiadała mi, że gdy uporządkowała jedną szafkę, codziennie przez kilka sekund, może minutę podziwiała jak jest ładnie. Dziwna rzecz, ale posprzątała też drugą szafkę. Samoakceptacja, doceniania swych osiągnięć, a czasami traktowanie siebie jak przedszkolaka, który po raz pierwszy zawiązał buty może zdziałać więcej niż surowa samokrytyka.
Oczywiście nie powinniśmy z tym przesadzać, w przeciwnym razie grozi nam, że zamiast się rozwijać obniżymy sobie poprzeczkę, ale na początku nabywania każdej umiejętności, warto doceniać się za najdrobniejsze postępy.
Sztuka odpoczywania
Produktywność niesłusznie kojarzy się ze zmęczeniem. Umiejętność ułożenia planu dnia, nie znaczy, że od tej pory nie będziesz miał ani chwili na odpoczynek. Właściwie ułożony plan ten czas zapewni. Dobre zarządzanie sobą w czasie nie oznacza utraty takich cech charakteru jak spontaniczność, poczucie humoru, żywiołowość.
To tylko techniki, które mają zapewnić więcej czasu i energii na cieszenie się życiem lub realizację celów. O ile będziesz wiedział, po co układasz priorytety i nie dasz się wciągnąć w niezdrową rywalizację, kto więcej, szybciej,lepiej nie masz powodów do zmartwień. Zachowasz swą osobowość, może nieco się uporządkujesz, ale nic poza tym. Tak długo jak będziemy pamiętać, że produktywność ma nam ułatwić życie, a techniki zarządzania sobą w czasie to tylko narzędzia wszystko będzie dobrze.