Jedną z najczęstszych wskazówek zwiększania swej produktywności jest wstawanie o godzinę wcześniej. Sześćdziesiąt dodatkowych minut oznacza więcej czasu na hobby, medytację, przygotowanie się do pracy, lekturę. Lista wydłuża się bez końca. To wszystko prawda, pod warunkiem, że powieki nie kleją się ze zmęczenia. Organizmu nie oszukasz. Wyspany, wypoczęty i w dobrym humorze zrobisz w ciągu dnia więcej niż skwaszony, zmęczony i ospały. Wcześniejsza pobudka oznacza wcześniejsze udanie się na nocny odpoczynek. Tylko jak to zrobić?
Trudności z wcześniejszym wstawaniem
Lekceważenie swego biologicznego rytmu nikomu jeszcze nie wyszło na dobre. Musisz spać tyle, ile potrzebujesz. Nagłe skrócenie nocnego odpoczynku o godzinę to pewny sposób na zafundowanie sobie rozdrażnienia, trudności z koncentracją i senności. Najpierw ustal, ile snu naprawdę wymaga Twój organizm. Popularne zegarki sportowe miewają funkcję pomiaru snu, a jeśli nie masz takiego urządzenia, to na kartce zapisuj, ile spałeś i jak się po tym czułeś. W ten sposób ustalisz, ile naprawdę snu potrzebujesz.
Następnym krokiem będzie powolne przyzwyczajenie organizmu do wcześniejszej pory nocnego odpoczynku. Z własnego doświadczenia wiem, że nie wystarczy położyć się godzinę wcześniej. Człowiek tylko przewraca się z boku na bok i z trwogą myśli o dźwięku budzika. Nie tędy droga. Najskuteczniejszą, a zarazem najbardziej czasochłonną metodą jest stopniowe przystosowanie swego organizmu.
Pierwszego tygodnia chodzimy spać o 5-10 minut wcześniej, potem o 15, aż w końcu dochodzimy do sytuacji, w której o zaplanowanej porze odczuwamy przyjemną senność. Jednak nie zawsze da się wdrożyć najrozsądniejszą taktykę. Bywa, że nagła zmiana trybu życia, początek roku szkolnego, trudności z komunikacją do wcześniejszego opuszczenia rozkosznie ciepłego, miękkiego kokonu. Co robić? Jak żyć?
Jak wstać o godzinę wcześniej
Największa trudność polega na zaśnięciu o godzinę wcześniej. Nic nie drażni tak jak liczenie baranów i przewracanie się z boku na bok. Skoro już oderwałem się od komputera, chcę spać, a tu nic. Na szczęście można sobie nieco ułatwić życie:
1. Wycisz się wieczorem. Wyłącz komputer i telewizor co najmniej pół godziny przed planowaniem czasem odpoczynku. Poczytaj tradycyjną, papierową książkę, rysuj lub medytuj.
2. Odpuść sobie intensywny wieczorny trening. Bieganie lub ćwiczenia cardio prowokując produkcję kortyzolu, potrafią pobudzić i dodać energii. Nie o to chodzi. Spokojny spacer, lekka, wyciszająca sesja jogi ułatwią zasypianie.
3. Przesuń porę picia popołudniowej kawy lub herbaty. Popołudniu ogranicz się do herbatek owocowych lub ziołowych, wody, soków warzywnych.
4. Wieczorem, włącz sobie ulubioną, spokojną muzykę. Możesz też sięgnąć po nagrania z szumem liści lub innymi odgłosami natury. Jeśli chcesz nauczyć się medytacji, to dobra pora na odsłuchanie nagrań relaksacyjnych.
5. Leżąc w łóżku wykonuj ćwiczenia oddechowe. Na początek po prostu skup się na oddechu. Nie rób niczego oprócz świadomej obserwacji. Skup się na tym, by poczuć wdech i wydech Jest szansa, ze po chwili powieki same zaczną opadać.
6. Dobrze wywietrz pomieszczenie.
7. Jeśli to możliwe usuń z sypialni wszystkie urządzenia elektroniczne, emitujące niebieskie światło.
8. Zasuń rolety, zasłony, postaraj się, by było jak najciemniej.
9. Wmów sobie, że kładziesz się tylko po to, by odpocząć. Wcale nie musisz zasypiać, jeżeli po kwadransie nie będzie chciało Ci się spać, włączysz światło i poczytasz książkę. Jest szansa, że po piętnastu minutach poczujesz się senny. Jeśli nie, włącz nocną lampkę i poczytaj jakąś niezbyt emocjonującą lekturę.
Jak poderwać się z łóżka
Zasypianie o godzinę wcześniej to tylko jedna strona medalu. Rano trzeba wstać. Mam na to niezawodny sposób. Tak prosty, że wstydzę się o tym pisać. Trzymam komórkę w przedpokoju. Kiedy rano rozlega się alarm, muszę wstać z łóżka, podejść do drzwi, przejść przez próg, schylić się i wyłączyć przeraźliwe wycie. Potem trzeba odłączyć ładowarkę od prądu i zacząć kolejny dzień.
Oczywiście nie mam na to ochoty, ale przecież już poderwałem się na nogi, więc negocjacje z sobą nie mają sensu. Po ochlapaniu twarzy zimną wodą, ścielę łóżko. Obawiam się, że dość niedbale, ale nie chodzi mi o to, by odciąć sobie drogę odwrotu. Potem nie mam wyjścia, muszę doprowadzić się do stanu używalności i wyjść z domu.
Jak ułatwić sobie poranną rutynę
Gdy wstajesz wcześniej o godzinę, licz się z tym, że nie posłuchasz budzika za pierwszym razem i zaśpisz. W tej sytuacji lepiej mieć wszystko pod ręką. Wieczorem przygotuj ubranie, pomyśl o szybkim śniadaniu, a przede wszystkim uzupełnij niedobór płynów. Od razu, po obudzeniu się wypij szklankę wody. Kawa wydaje się wybawieniem, ale po nocy organizm potrzebuje solidnego nawodnienia.
Postaraj się jak najlepiej zorganizować sobie poranek, ale przede wszystkim przygotuj sobie jakąś miłą niespodziankę na początek dnia. To może być cokolwiek: kontemplowanie wschodu słońca, kostka czekolady do śniadania, nagranie z ulubioną muzyką. Produktywność nie polega na tym, żeby sobie dokopać. Skoro już wstajesz o godzinę wcześniej niech to nie będzie torturą.
Nie jest łatwo wstać o godzinę wcześniej. Jeśli jest to świadoma decyzja można odpowiednio się zmotywować i przygotować. Gorzej jeśli czujemy się zmuszeni przez okoliczności zewnętrzne. Na szczęście po jakimś czasie organizm się przystosuje. Po przetrwaniu pierwszego tygodnia, wszystko staje się łatwiejsze. Tym bardziej warto znaleźć coś na osłodzenie poranka. W końcu sen i dobry humor gwarantują produktywny dzień.