Rozmawiając lub czytając na temat produktywności i zarządzania sobą w czasie mam wrażenie, że większość ludzi wysoką efektywność uważa za stałą cechę określonego osobnika. Coś jak np. niebieskie oczy. Pokutuje przekonanie, że jedni są produktywni, inni nie. Wśród osób sprawnie sobą zarządzających ci najlepsi nigdy nie miewają gorszych dni, bez względu na stan zdrowia, samopoczucie i życiowe zawirowania prezentują ten sam wysoki poziom. Produktywność jednak nie jest stałą wartością, u większości osób przypomina sinusoidę- okresy wysokiej wydajności przeplatają się z fazami stagnacji. Kryzysy są nieuniknione. Na szczęście każdy kiedyś się kończy.
Jak najwyższa “średnia forma”
Spadek i wzrost produktywności to z reguły zjawiska chwilowe. Przez większość czasu przeważająca liczba osób prezentuje swój średni poziom. Nie jest ani rewelacyjnie ani beznadziejnie Wprawdzie nie mamy ochoty, by bić sobie brawo, ale nie możemy też narzekać na przemęczenie lub złą organizację. Czujemy, że robimy tyle ile zwykle. W tym słowie “zwykle” kryje się wszystko. Do tego pułapu będziemy wracać po okresie wzmożonej skuteczności lub po załamaniu efektywności, więc warto zadbać, by bez wysiłku robić jak najwięcej.
Techniki zwiększania efektywności trzeba wdrażać, gdy nie ma presji, jest czas na spokojną refleksję i obserwację. Gdy automatycznie zaczniemy stosować rzeczy wzmagające produktywność będzie nam łatwiej w chwilach kryzysu. Po okresie spokoju pojawi się czas, gdy nie wiadomo w co ręce włożyć, lepiej mieć opracowane metody działania. Gdy poprawimy swą średnią formę to zachowamy skuteczność nawet w momentach załamania.
Kiedy spodziewać się kryzysu efektywności?
Na własnej skórze przekonałem się, że drastyczne zmiany trybu życia odbijają się na efektywności. Przeprowadzka, zmiana pracy, nawet niespodziewany awans nie pozostają bez echa. Wprawdzie są to rzeczy błahe, ale nagle trudno się zorganizować i na wszystko brakuje czasu. Niestety, zdarzają się też wypadki, osobiste tragedie i choroby. Głęboki emocjonalny ból potrafi dosłownie zmieść z nóg. Po śmierci bliskiej osoby, w chwili bolesnego rozwodu czy też rozstania nie da się żyć jakby nigdy nic.
Niektórzy próbują, ale tłumione cierpienie w przyszłości każe sobie drogo zapłacić za heroiczne zaciskanie zębów. W chwili, gdy za wszelką cenę starasz się przetrwać, nie wyrzucaj sobie, że nie mogąc skupić się nad dokumentami, wszystko czytasz po dwa lub nawet trzy razy. Potraktuj siebie jak najlepszego przyjaciela. Czy gdyby kumplowi nagle rozsypało się życie wrzeszczałbyś na niego, że nie bierze nadgodzin? Na szczęście są też milsze przyczyny nagłego spadku osobistej efektywności. Narodziny dziecka przewracają życie do góry nogami. Budowanie nowego związku, znalezienie życiowej pasji, sukces także potrafią sporo namieszać.
Co robić w czasie kryzysu produktywności?
Słuchaj organizmu
Po pierwsze bądź dla siebie dobry. Wsłuchaj się w płynące z twego ciała sygnały i zadbaj o podstawowe potrzeby. Śpij, jedz, ruszaj się. Czasami łatwiej powiedzieć, niż zrobić, ale zadbanie o fizyczną formę prędzej czy później przełoży się na samopoczucie psychiczne. Kilka moich kryzysów produktywności wzięło się ze zwykłego przemęczenia. Gdybym zamiast pić kolejną kawę poważnie potraktował ataki senności, brak apetytu i zniechęcenie szybciej wyszedłbym z dołka.
Bądź wdzięczny
Zawsze niezmiernie pomagało mi też okazywanie wdzięczności. Kiedy wyrobiłem sobie nawyk dostrzegania dobrych stron życia i wyrażania za nie wdzięczności, to nawet w najtrudniejszych chwilach potrafiłem się zdobyć na myśl, że jednak chodzę, oddycham, widzę piękny zachód słońca, potrafię sam się utrzymać. Wprawdzie nie była to ciepła, przytulna afirmacja, bardziej przypominała niechętne burknięcie niż szczere podziękowanie, ale spełniała swoją rolę.
Ból nie znikał, nadal we mnie tkwił, ale oprócz niego, było coś jeszcze. Nawet niechętna wdzięczność skłania do wyzbycia się egocentryzmu. Łatwiej zauważyć i docenić ludzi, którzy próbują Ci pomóc. Praktyka wdzięczności czyni życie szczęśliwszym w dobrych okresach, ale najbardziej przydaje się w momentach, gdy człowiek wzdryga się na myśl o znalezieniu jednej dobrej rzeczy, która wydarzyła się w ciągu dnia.
Poproś o pomoc
W trudnych, ale i radosnych chwilach dobrze jest mieć kogoś, komu można się wygadać. Czasem najlepszą rzeczą, jaką można zrobić dla przyjaciela jest cierpliwe słuchanie. Nazwanie problemu, wyrażenie emocji mogą być pierwszym krokiem w stronę wyjścia z labiryntu. Jeśli masz problem nie zgrywaj twardziela, idź do lekarza, gdy nie możesz spać, zrób sobie chociaż kilka dni wolnego, a w razie potrzeby umów się na wizytę do psychologa lub terapeuty. Sama świadomość, że coś dla siebie robisz, pozwolili ci odzyskać poczucie kontroli nad własnym życiem, a to bywa zbawienne.
Rób tyle ile możesz
W czasie kryzysu nie dokładaj sobie nowych zadań. Rób tyle ile możesz. Bez względu na to jak mało Ci się to wydaje. Nie katuj się porównywaniem tego do swoich dokonań ze szczytowej formy. Z chwilą, gdy poczujesz się lepiej, będziesz mógł wykonywać więcej zadań. Na razie wybierz priorytetowe, zrezygnuj z czego się da i realizuj plan minimum. Jednak bądź wobec siebie uczciwy. Kiedy poczujesz się na tyle dobrze, by zwiększyć ilość zadań, nie szukaj wymówek.
Każdy kryzys produktywności ma swój punkt kulminacyjny. Każdy też kiedyś mija. Jeśli o siebie zatroszczysz, życie wkrótce znowu stanie się znośne, potem niezłe, a w końcu szczęśliwe. Zadbanie o fizyczną i psychiczną higienę pomaga uniknąć niektórych kryzysów i szybciej wygrzebać się z kłopotów.