fbpx

bale-191199_1920

Zastanów się, ile razy w życiu podnieciłeś się jakąś rzeczą. Może wydawało Ci się, że znalazłeś nową pasję lub pomysł na biznes. Kilka pierwszych dni myślałeś tylko o tym. Co się stało później? Kolejny raz to samo.

Czasami podczas monotonii dnia codziennego zdarzają się niezwykłe chwile. Odkrywamy coś nowego. Usłyszymy o pewnej rzeczy lub idei. Postanawiamy spróbować. Może to być nowy sport, hobby lub pomysł na biznes. Podpalamy się i podejmujemy decyzję, że w to wchodzimy. Od teraz nasze życie będzie lepsze!

Ile razy tak miałeś? Co z tego wyszło? Na jakim etapie jest to obecnie? Pewnie nic z tym nie zrobiłeś. Nie twierdzę, że każdej nowo spróbowanej rzeczy należy trzymać się latami. Jednak 2-3 tygodnie to trochę za mało. Nie poznałeś tego, a już odstawiłeś w kąt. Od takiego działania zaczynają się pojawiać negatywne myśli. Nic mi nie wychodzi. Nie umiem, nie potrafię. Narasta strach przed rozpoczynaniem nowych projektów lub podejmowaniem wyzwań.

Zaczynamy!

Zacznę od przykładu. Kiedyś trafiłem z kolegą na film motywacyjny na youtube z Will’em Smith’em w roli głównej. Dla zainteresowanych tytuł to The keys to life. Mówi on o tym, że dla Niego bardzo ważne jest bieganie i czytanie. Bieganie uczy nas walki ze swoimi słabościami. Podczas wysiłku fizycznego często prowadzimy dialog wewnętrzny. Jedna część nas chce już stanąć i odpocząć, a druga dobiec do określonego wcześniej celu. Biegając łatwo jest wywołać ten dialog i można w ten sposób “obserwować” nasze myśli. Za każdym razem staramy się uciszyć głos, który namawia nas do tego, abyśmy odpuścili wysiłek. Coraz łatwiej nam to wychodzi. Następnie przenosimy tą umiejętność na inne obszary życia. Kontrolujemy dialog wewnętrzny i łatwiej nam realizować cele.

Drugi element filmu, czyli czytanie książek, pozwala na zdobywanie wiedzy. Prawdopodobnie każdy problem został już gdzieś opisany. Tak się złożyło, że czytaliśmy dość dużo, więc postanowiliśmy skupić się na bieganiu. Podjęliśmy decyzję, że regularnie będziemy trenować. Niestety ciężko nam było znaleźć dogodne terminy, aby robić to razem. Każdy z nas robił to na własną rękę.

Jesteś amatorem, zacznij jak amator

Wróciłem do domu. Wyciągnąłem z szafy stare sportowe buty. Poszedłem truchtać. Miałem nastawienie: ciekawe ile będę w stanie biec do pierwszej zadyszki. Nie pamiętam ile to było, ale podejrzewam, że koło 10 minut. Każdy następny “trening” starałem się robić dłuższy o minutę. Tym sposobem, bez sprzętu i absolutnej żadnej wiedzy, doszedłem do 20 minut ciągłego biegu. Był progres, więc była motywacja.

Przygotowania do lotu w kosmos

Po 3 tygodniach ponownie spotkałem się z kolegą. Od razu zapytałem o bieganie. Z ogromnym entuzjazmem stwierdził, że na podstawie wiedzy z kilku forów internetowych ułożył porządny plan treningów. Ja z kolei zostałem wyśmiany, że robię wszystko na tak zwaną “pałę”. Bez wizji, planu i przygotowań. Przyznam, że wtedy zrobiło mi się głupio. Teraz nie oceniłbym się w taki sposób.

Po kolejnych dwóch tygodniach znów się spotkaliśmy. Po chwili, temat rozmowy zszedł na bieganie. Kolega wahał się jakie buty wybrać. Był już w kilku sklepach sportowych, ale wciąż nie podjął decyzji. Ja wciąż biegałem. Pamiętacie, po co właściwie zaczęliśmy trenować? Kto lepiej realizował ten cel?

Mój kolega w końcu zaczął “wychodzić na bieganie”. Szybko okazało się, że nie jest w stanie realizować planu treningowego. Podczas układanie kolejnych treningów miał zbyt ambitne podejście do tematu. Jego fizyczny rozwój był zbyt słaby. Strasznie go to zniechęciło. Co więcej, rewelacyjne buty o których tyle czytał na forach i portalach internetowych, regularnie go obcierały. Po tygodniu prób i walki z własnym ego odpuścił. Nic nie było takie jak powinno być. Miał wizje, że plan i starannie dobrane obuwie zrobią całą robotę. Życie zwróciło mu nieco inną informację zwrotną.

Ustalmy jedno. Nie potępiam planu działania. Tylko lepsze jest działanie bez planu, niż odwrotnie. Jak zaczynamy coś robić, dajmy sobie szansę na totalną amatorkę. Nie twórzmy oczekiwań, bo się szybko zawiedziemy. To, że mamy świetny pomysł wcale nie znaczy, że na początku jego wykonanie będzie rewelacyjne. Ważne, żeby było jakiekolwiek. Amatorka, trywialne błędy i porażki to standard. Wiadomo, że jak chcesz zostać pilotem szybowca, takie podejście w tym akurat wypadku się nie sprawdzi. Stawiam jednak na to, że w 90 procentach przypadków będzie wystarczające.

Ile razy przekombinowaliście na samym starcie? Czy zdarzyło Wam się tak, że zbyt profesjonalne podejście zniechęciło Was do jakiegoś nowego tematu?

Słomiany zapał część 1
Podziel się: