Każdego z nas w dzieciństwie uczono, by nie był egoistą. Tę cechę przywykliśmy utożsamiać z samolubstwem, lekceważeniem potrzeb innych ludzi, nieliczącym się z niczym i nikim dążeniem do zaspokajania własnych zachcianek. Niedawno w literaturze psychologicznej pojawiło się pojęcie “zdrowego” czy też pozytywnego egoizmu. Przewrotnie, najlepiej o co w nim chodzi, wyjaśnia pewne zdanie z bardzo starej księgi. Brzmi ono:”Kochaj bliźniego swego jak siebie samego”.
Nie bardziej ani nie mniej…Na użytek współczesnego człowieka można by odwrócić kolejność “Kochaj siebie jak bliźniego swego” Najpierw powinniśmy kochać siebie, z miłości własnej wypływać powinno poszanowanie praw innych ludzi. To najprostsza znana mi definicja asertywności i tzw. zdrowego egoizmu. Własne potrzeby każdego człowieka nie są ani ważniejsze, ani mniej ważne od cudzych.
Czym jest egoizm?
Według “Słownika języka polskiego” PWN z 1988 roku egoista to: „człowiek, którego cechuje egoizm, samolubny, myślący tylko o swoim szczęściu”. Egoizm postawa życiowa nacechowana dbałością, wyłącznie lub przede wszystkim, o własne (bądź osób najbliższych) dobro, kierowanie się wyłącznie własnym interesem ze szkodą dla innych. W nowszych wydaniach “Słownika” pominięto element szkodzenia innym. Jednak czy nie powinniśmy dbać o swe własne dobro? Czy jesteśmy w stanie zrezygnować z dążenia do szczęścia?
W czym poświęcanie się dla innych miałoby być lepsze od zaspokajania własnych potrzeb? Rezygnacja z siebie prowadzi do goryczy, która zatruwa wszystko wokół, hipokryzji lub poczucia wyższości. Żądanie wdzięczności, ciągłe pretensje, świętoszkowate przekonanie o własnej moralnej doskonałości mogą otoczeniu tak samo zatruć życie jak jawne samolubstwo. Człowiek spełniony, zadowolony z życia z kolei może rozsiewać wokół siebie radość i szczęście, nawet jeśli dba o swój własny błogostan. Zdrowa miłość własna w szerszej perspektywie jest o wiele korzystniejsza dla społeczeństwa niż ostentacyjne cierpiętnictwo.
Zdrowy egoizm według Josefa Kirschenra
Egoizm wcale nie jest tak moralnie zły jak nam się wydawało w dzieciństwie. Josef Kirschner w swych książkach spopularyzował pojęcie “zdrowego egoizm”. Koncepcja ta wymaga od człowieka przyznania sobie prawa do realizacji własnych potrzeb, dbania o siebie bez poczucia winy, odkrywania i rozumienia swoich uczuć, upodobań, utrzymywania partnerskich relacji z innymi ludźmi i unikania toksycznych związków. Wartością nadrzędną jest szczęście i szeroko rozumiane dobro jednostki. Kierowanie się własnym dobrem na dłuższą metę chroni interesy innych.
Załóżmy, że umówię się na randkę z miłą dziewczyną, ale już po pierwszym spotkaniu okaże się, że wcale nie marzę o następnym. Dziewczyna jest ładna, inteligentna, z poczuciem humoru, więc odbiorę telefon od niej i umówię się na następne spotkanie, może nawet na 20 randek. Czy zerwanie znajomości po kilku miesiącach będzie mniej bolesne niż zduszenie jej w zarodku? A może mam uwikłać się w związek z wartościową kobietą do której nic nie czuję? W ten sposób skrzywdzę siebie, ją i jakiegoś faceta, z którym mogłaby zbudować szczęśliwą relację.
Granice zdrowego egoizmu
Uczenie się kochania samego siebie nie jest łatwe. Miłość własna nie oznacza prawa do robienia wszystkiego, co tylko przyjdzie nam do głowy. Zdrowy egoizm zakłada respektowanie swych potrzeb zwłaszcza gdy inni tego nie robią. Przyznanie sobie prawa do szczęścia, szacunku, osiągania swoich własnych celów. Granicę tej wolności wyznacza dobro innego człowieka. Mam takie samo prawo do samorealizacji jak 7 miliardów ludzi na Ziemi. Nie większe, ani nie mniejsze. To oznacza, że nie mogę od kolegi z pracy wymagać, by został po godzinach, ponieważ chciałbym się zdrzemnąć po wyczerpującym spotkaniu.
Egoizm, a egotyzm- całkiem różni bliźniacy
Nie ma nic złego w miłości własnej. Jako dzieci instynktownie kierowaliśmy się własnym interesem. Rodzice z wielkim trudem i cierpliwością uczyli nas empatii, dzielenia się, troski o innych. Szkoda byłoby wyzbyć się tych cech, by wrócić do moralnej niedojrzałości pięciolatka. Egoista może być dobry, uczynny i życzliwy dla innych. On tylko nie pozwala wchodzić sobie na głowę. O wiele bardziej niebezpieczny jest egotyzm, czyli tendencja do przesadnego zajmowania się sobą, własnymi przeżyciami i potrzebami, kierowanie uwagi otoczenia na siebie, wymaganie wparcia, adoracji, uwagi.
Egoista uczciwie określi swoje potrzeby, dostrzeże konflikt z dążeniami innej osoby, natomiast egocentryk w ogóle nie zauważy, że ktoś może mieć inne cele niż on sam. Wierzy, że świat kręci się wokół niego. Inteligentny osobnik przekona siebie i wszystkich, że dążąc do swej własnej wygody działa dla wspólnego dobra. Nieuczciwie pozbawiając kolegę awansu da mu szansę na spędzanie więcej czasu z rodziną, obarczając partnera obowiązkami domowymi zadba o jego codzienną dawkę ruchu, delegując swe zadania na stażystę ofiaruje mu szansę rozwoju… Wobec innych kreuje się na wzór wszystkich cnót. Czasami rzeczywiście wierzy, że nim jest.
Zdrowy egoizm w zarządzaniu sobą w czasie
Zdrowy egoizm to podstawa asertywności. Jasne komunikowanie swoich potrzeb, dbanie o swój dobrostan, umiejętność proszenia i odmawiania niezmiernie ułatwiają partnerskie relacje. Tak długo jak pamiętamy, że inni także mają prawo do swoich marzeń, wypoczynku i spełnienia wszystko jest w porządku. Egoizm nie wyklucza przyzwoitości ani moralności. Może z nimi doskonale współdziałać. Nie oznacza też, że nigdy nie możemy zrezygnować ze swych potrzeb na korzyść kogoś innego. Będąc skończonym egoistą też możesz ponieść zakupy starszej pani.