Jeśli interesujesz się produktywnością i rozwojem osobistym z pewnością na nie natrafiłeś. Cyryl Northcote Parkinson był brytyjskim historykiem i pisarzem, jako wieloletni doradca konserwatywnych premierów miał okazję przyjrzeć się działaniu administracji i zgłębić przyczyny jej niewydolności.
Obserwacje zaowocowały wnioskiem, że ”Praca wypełnia czas przeznaczony na jej wykonanie”. Jeśli pracownik otrzyma dwie godziny na realizację zadania najprawdopodobniej je wykona. Jeśli na tą samą czynność zostaną przydzielone 4 godziny to pochłonie ona 4 godziny. Co jeśli hojną ręką ktoś wyznaczy cały dzień? Bardzo możliwe, że pracownik nie zdąży. Prawo Parkinsona początkowo stosowane tylko do administracji, zyskało wymiar uniwersalny i odnoszone jest do różnych dziedzin życia.
Jak działa prawo Parkinsona?
Prawo Parkinsona jest bliskim krewnym i sojusznikiem predestynacji. Im mniej czasu mamy na przejmowanie się nieistotnymi drobiazgami, dopieszczanie projektu, zaplanowane lub niezaplanowane przerwy, czynności dodatkowe tym bardziej jesteśmy efektywni.
Jeśli goni nas termin to nie zastanawiamy się, czy mamy czas zajrzeć na fejsbuka, odebrać buty od szewca, czy pierwsze zdanie w napisanym artykule może się równać z początkiem dajmy na to “Makbeta”. W tym miejscu tekstu, drogi Czytelniku, włączyło mi się prawo Parkinsona i zacząłem się zastanawiać, który ze znanych mi utworów literackich ma najbardziej angażujący początek. Jednak w walce z prawem Parkinsona wyznaczyłem sobie konkretny, bardzo krótki czas, na skończenie tego wpisu, zatem muszę oprzeć się pokusie zagłębiania w świat literatury.
Generalnie mechanizm jest prosty: masz czas, to go nie szanujesz, robisz sobie kolejne herbatki, gapisz się w monitor, wynajdujesz różne czynności lub poprawiasz bez końca, babrzesz się w nieistotnych szczególikach.
Prawo Parkinsona a prokrastynacja
Prawo Parkinsona żywi się perfekcjonizmem i prokrastynacją. Co się dzieje jeśli masz dużo czasu na wykonanie zadania ? Większość ludzi je odkłada. Byłem niedawno w pewnym urzędzie, załatwić dość prostą sprawę. Pani dała mi kwestionariusz do wypełnienia i poleciła zgłosić się za tydzień. Trochę się zdziwiłem, ale cóż taki mamy klimat.
Siódmego dnia rano odebrałem telefon z wspomnianej instytucji. Spodziewając się, że ktoś był na tyle miły, żeby mnie powiadomić, zacząłem w myśli planować, co zrobię z zaoszczędzonym czasem, ale okazało się, że urzędnik ma wątpliwości, co do pisowni mego nazwiska. Mieli tydzień, żeby załatwić sprawę. Wzięli się za nią ostatniego dnia tygodnia rano. Równie dobrze mogli przyznać sobie jeden dzień.
Kolejne paliwo dla prawa Parkinsona to perfekcjonizm. Mądrość ludowa zakłada, że im więcej czasu mamy na daną czynność, tym staranniej ją wykonamy. Coś w tym jest. Jednak ideał nie istnieje, a poprawianie dla samego poprawiania w niczym nie polepszy efektu końcowego.
Sam czuję dziwną niechęć do publikowania postu. Rozumiecie, jak pokaże się na blogu zobaczycie wszystkie błędy, literówki, niewłaściwe sformułowania. Staram się, żeby było ich jak najmniej, ale pogodziłem się z myślą, że być może nie uda mi się napisać najlepszego artykułu w całym internecie.
Prawo Parkinsona u ludzi zorganizowanych
Myślałem , że prawo Parkinsona dawno przestało mnie dotyczyć. Rozsądnie zaplanowane czynności, bufory czasowe na tyle duże by nie miotać się w panice, na tyle krótkie by nie urządzać polowania na muchy. Jednak jakieś dwa tygodnie temu zmieniłem zdanie. Moja koleżanka zaprosiła mnie i kilku członków stałej paczki do siebie, ponieważ przyjechał nasz wspólny znajomy mieszkający w innym mieście, więc była okazja, by pogadać.
Przeniesiony z lat studenckich zwyczaj zakłada, że każdy przynosi coś od siebie, żeby gospodarz lub gospodyni nie musieli cały dzień stać przy garach. Miałem wiele pracy, ale ułożyłem sobie sensowny plan, kupiłem składniki na najszybszą sałatkę świata i zabrałem się za realizację. W sobotę rano zadzwoniła do mnie moja koleżanka z pytaniem, czy impreza nie mogłaby się odbyć u mnie, bo nagle zachorowała i nie wie, czy wciągu kilku godzin doprowadzi się do stanu używalności.
Mam do niej słabość, więc się zgodziłem, zazwyczaj nie przeszkadzałoby mi to w ogóle, ale miałem ważny projekt. Formuła imprezy zwalniała mnie z gotowania, ale mieszkanie wymagało sprzątnięcia, jakieś zakupy na wypadek wzmożonego apetytu też by się przydały. Krótko mówiąc plan się zawalił. Tymczasem uporałem się z pracą, posprzątałem mieszkanie, zrobiłem zakupy, przygotowałem obiecaną sałatkę, dodatkowo szarpnąłem się na koreczki i dipy do pokrojonych warzyw.
A po tym wszystkim wcale nie słaniałem się ze zmęczenia, odkryłem też, że zostało mi pół godziny luzu. Rozsądne bufory czasowe?
Jak walczyć z prawem Parkinsona
– Przydziel sobie krótkie terminy na wykonanie zadań, znawcy przedmiotu twierdzą, ze czas należy obciąć o 50%, ale jeśli boisz się, ze jakość pracy diametralnie się pogorszy, odejmij 25% i zobacz, co będzie.
– Nagradzaj siebie za ukończenie pracy przed terminem.
– Jeśli czujesz wewnętrzną potrzebę robienia poprawek, przyznaj sobie na nie czas ( niezbyt długi). Moja wydajność skoczyła o kilka poziomów w momencie, gdy przestałem poprawiać na bieżąco, a przydzieliłem sobie czas na poprawki,
– Zacznij od ograniczania czasu na rozpraszacze, np przydziel sobie 10 minut na przeglądanie skrzynki.
To, że uda ci się wykonać zadania w czasie o połowę krótszym nie oznacza, że masz wziąć na siebie dwa razy więcej obowiązków. Przechytrzenie prawa Parkinsona ma dać Ci czas wolny, a nie zamienić życie w kierat. Jak już znajdziesz rezerwę czasową pomyśl o wszystkich miłych rzeczach, na które nie starczało miejsca w harmonogramie i zrób coś z tej listy.