Ferie zimowe w mieście mogą być równie przyjemne jak szusowanie po alpejskich stokach. Wszystko zależy od nastawienia i wyobraźni. Użalanie się nad sobą to pewny sposób na pogorszenie nastroju i fatalne ferie. Nie znoszę powtarzać komunałów, ale w tym wypadku pozytywne nastawienie działa cuda. Jeśli będziesz się cieszył na myśl o wolnych dniach, wyobraźnia podsunie Ci pomysł jak je wykorzystać.
Jeśli natomiast będziesz snuł się po domu z miną cierpiętnika, to nawet najwspanialszy pomysł Twoich przyjaciół uznasz za beznadziejny. Oczywiście, jeśli masz prawdziwy powód do przygnębienia, trudno oczekiwać optymizmu i pogody ducha, ale takie sytuacje zwykle dotyczą poważniejszych spraw niż ferie zimowe w mieście. Sam mam naturę włóczykija, ale nauczyłem się doceniać urok swego swojej miejscowości. Czasem trochę doskwiera myśl, że chciałoby się zwiedzić Islandię. Gejzery nie uciekną, a gorąca czekolada po długim spacerze smakuje jak napój bogów.
Podróże do Włoch uświadomiły mi mądrość zasady l’arte d’arrangiarsi, czyli sztuki robienia czegoś z niczego, wykorzystywania bardzo prostych składników do celebrowania codzienności, przekształcenia spotkania grupki przyjaciół w święto, delektowania się spacerem po mieście lub prostym posiłkiem. Szczęśliwym i radosnym można być w każdych warunkach nie tylko na wakacjach. Co ma l’arte d’arrangiarsi do polskiej zimy? Wszystko! Można narzekać na śnieg lub ubrać ciepłą kurtkę i robić na nim orzełki.
Czy w ogóle planować ferie zimowe w mieście?
Wydawałoby się, że czas wolny nie wymaga planowania. Skoro mam go tyle to zrobię trylion ciekawych rzeczy, przy okazji posprzątam piwnicę i jeszcze zdążę przyjemnie się poobijać. Ta opcja jest możliwa tylko przy planowaniu. Jeśli nie zaplanujemy swych ferii zimowych chociaż w zarysie, okaże się, że spędziliśmy je robiąc nie wiadomo co. Z drugiej strony nie należy popadać w skrajności i planować wszystkiego co do minuty. Tak zaplanowane wolne dni przypominałyby mi obóz pracy.
Jako zdeklarowany fan banalnie prostych rozwiązań rekomenduję najprostszą z możliwych formę planowania. Wypisz sobie na kartce, co chciałbyś lub musisz zrobić, a następnie policz wolne dni. Kilka zostaw pustych na nieplanowane spontaniczne aktywności, a pozostałe zaplanuj w połowie. Chcesz odpocząć, mieć trochę luzu i spokoju, więc nie zapełniaj całego dnia. Nawet jeśli harmonogram obejmuje takie pozycje jak: “Spacer”, “Kąpiel”, “Książka” widok wypełnionych kolumn notesu przeraża. Puste rubryki z z dwiema notatkami typu “Pizza z Grześkiem”, “Serial”wywołują uśmiech na twarzy.
Gdy nie da się trzymać planu
Gdy już zaplanujesz sobie ferie zimowe w mieście pamiętaj, że to tylko jeden możliwy wariant ich spędzania. Plan jest po to, byś miło spędził czas i po powrocie na uczelnię lub do pracy miał co wspominać. Jeśli wypadnie coś innego, świetnie. W żadnym wypadku nie możesz się stresować nietrzymaniem się planu. Fanatykom planowania trudno się tego nauczyć, ale plan ma służyć Twojej wygodzie. Jeśli się nie sprawdza lub trafiło się coś innego należy go zmienić, opracować od nowa lub w ogóle o nim zapomnieć.
Pamiętam jak irytowałem się w przytulnej rzymskiej restauracji, ponieważ według planu ja i moi przyjaciele mieliśmy jeść zupełnie gdzie indziej. Nie po to przekopywałem się przez internet i blogi podróżnicze, by jeść pyszną foccacię i jeszcze lepsze ravioli, być obsługiwanym przez sympatycznego kelnera oraz uczestniczyć czymś w rodzaju lokalnej fiesty. Z czasem nauczyłem się, że plan to tylko jeden możliwy wariant wydarzeń, ale warto go mieć. Nawet szczątkowy nadaje dniom pewną strukturę i mobilizuje, by jednak zmienić pidżamę na ubranie.
Co robić w ferie zimowe
To co lubisz plus coś nowego, na co normalnie nie starcza Ci czasu. Oto kilka propozycji
- Ulepienie bałwana, a potem zniszczenie go. Można w ten sposób pozbyć się sporej ilości stresu.
- Spacer po parku, zwłaszcza wieczorem, gdy światło latarni skrzy się na śniegu
- Zimowa randka z dziewczyną.
- Polowanie na najbardziej fotogeniczne części miasta. Zima bywa niezwykle malownicza, o złotej lub błękitnej godziny wychodzą naprawdę niezłe zdjęcia. Możesz się zdziwić w jak pięknej okolicy mieszkasz.
- Wypad na lodowisko.
- Jeżdżenie samochodem po śniegu. Każdemu kierowcy podobno przyda się nauka jazdy po śliskiej nawierzchni. Jednak prawda jest taka, że ja po prostu lubię jeździć po nietkniętym solą śniegu, najczęściej trzeba go poszukać za miastem i zachowując ostrożność trenować wychodzenie z poślizgu.
- Zaproszenie przyjaciół i zorganizowanie maratonu filmowego albo planszówkowego.
- Czytanie wszystkich książek pozostawianych na długie, zimowe wieczory.
- Zrobienie grzańca, upieczenie szarlotki i zaproszenie przyjaciół.
- Zorganizowanie zabawy karnawałowej.
- Pójście do teatru.
- Odszukanie starych playlist i przypomnienie sobie muzyki jakiej się słuchało 10 lat temu (jeśli był to Justin Bieber lepiej jednak sobie darować).
- Uczestniczenie w jakimś wydarzeniu kulturalnym w najbliższej okolicy.
- Nauczenie się czegoś nowego, choćby był to ekspresowy sposób składania koszulek.
- Zorganizowanie krótkiego wypadu poza miasto, na pewno w okolicy jest górka z której można pozjeżdżać na nartach lub miejsce, gdzie da się poszaleć na biegówkach.
- Zrobienie tego treningu z YT. No wiesz tego, który wydaje się fajny, ale nie do końca pasuje do Twojego planu bo zbyt/ za mało intensywny, a ćwiczenia są jakieś dziwne.